Wczoraj wieczorem, wiele myślałam o tym wszustkim co się teraz w okół mnie dzieje. Nie wiem czemu znów ogarnął mnie ten dołek, a może i wiem? Jest mi naprawde źle.. ale co poradze, muszę robić dobrą minę do złej gry. Zawsze tak było. Cały czas muszę udawać, że jednak jest wsyzstko okej, muszę się uśmiechać, śmieję się z wszystkiego. Że jeszcze nikt nie zobaczył, że udaję... straszne. Chyba nikt mnie nie zna, prócz Ciebie. Ty pewnie wiesz, jak się czuję, że taka gadka szmatka o duperelach tak serio mnie nie śmieszy. Ty to wiesz. I wiesz ile starań wkładam, żeby cokolwiek z Ciebie wydusić. Cokolwiek znaczącego. Wczoraj znów próbowałam Cię jakoś zagadać, ale znów beszt jednym słowem. Tak jakby takie wzloty i upadki. W pewnej chwili myślę sobie, czemu ja nic nie robie? czemu się nie staram? Odrazu masa energii wchodzi do mojego ciała, potęguje ją miłość, moge zrobić wszystko..... stop. Coś takiego jakby lecącego ptaka uderzył kamień.. wtedy ptak spada na dół. Mimo tego, że wcześniej 'napił się tak jakby redbulla' (taka malutka metafora :) ) Moim redbullem jest wiara, ona mnie napędza... ale jak dostane takim kamieniem.. w serce. To nie ma **** we wsi :P (znów pozwoliłam sobie zażartować). Gdy widzę jaki ty masz stosunek do tego co mówię.. to też udaje, że żartuję. Choć tak naprawde, moja mina jest najpoważniejsza w świecie. Nawet gdy myślisz, że się uśmiecham.. to wciąż cierpie. Nie zapominaj o tym . Jedyne co działa na mnie kojąco, to Twoja obecność. Gdy Ciebie widzę.. to czuję taki.. taki... ścisk w sercu... czułeś to kiedyś? Nie umię z siebie słowa wydusić.. Nie wiem czy śmiać się.. czy płakać ( pewnie z radośći ) ... to takie miłe wiesz? A gdy ty, robisz tą swoją słodką minę... rozpływam się... wiesz jak to na mnie działa. Wtedy sobie myślę... kurcze.. pamięta o mnie. pamięta. Ale gdy po kilku dniach znów z Tobą rozmawiam, odczuwam lęk.. Twój ton jest taki chłodny, taki suchy, bez wyrazu. Wtedy przechodzi mnie zimny dreszcz. To kolejny beszt w moją stronę. Ale cóż... wracając do wczorajszego wieczora, kiedy to myślałam o tym wszystkim... to.. albo nie. Zachowam to narazie dla siebie... ale pamiętaj o mnie... proszę..
Dziś Moja Przyjaciółka ma urodziny.. 18.. :) Z tego powodu chciałabym życzyć jej... aby wszystko zawsze układało się po jej myśli.. aby nigdy nie musiała doznać cierpienia.. żeby wciąz trwała w tej miłości, aby okazała się ona wieczna i prawdziwa.. chciałabym również.. aby się nie zmieniała.. zawsze miała swoje zdanie, i nie słuchała innych (chyba, że mają racje :P tak jak ja). Zeby nigdy nie musiała się o nic martwić.. żeby zawsze miała czas na miłość, przyjaźń i naukę. Żeby nigdy nie musiała tylko marzyć i śnić.. ale żeby wszystkie dobre rzeczy naprawdę jej się przytrafiały. 18 urodziny to w końcu coś... coś... coś fajnego, zdarze się przecież raz w życiu.. takei wejście w dorosłość. I na koniec Aluś, życzę Ci właśnie tego, aby ta dorosłość nigdy nie przyniosła Ci problemów, ani zbędnego płaczu. Ciesz się życiem, niepatrz za siebie... Poprostu bądź szczęsliwa :*